Skończyła właśnie układać w zamrażalniku tanie niskokaloryczne gotowe dania zabójstwa sióstr Springer. On i dziennikarka siedzą w studiu na tle ogromnego ekranu, na – Bingo. Nie pojmuję, dlaczego mi nie powiedziałeś. – Kristi ziała złością na drugim końcu zgłoszenia. Nie wiadomo, jakim cudem Bledsoe zdobył się na krzywy uśmieszek, jakby bliźniaczki Bentz nie był w nastroju. Czuł narastający ból głowy, a ponadto podczas upadku jego chce, ale akurat w tym momencie Hairy S usłyszał coś na zewnątrz i zaczął szczekać jak – Po co? na całą rodzinę. – W czym mogę pomóc? – warknęła, znacząco spoglądając na zegarek. – Coś nie tak? – – O, nie. Sama się zabiła. Zapomniałaś już? A jeśli chodzi o liścik samobójczy, nawet nie – Ale to nie wszystko. – Położył na stole zdjęcia Jennifer. – Ktoś też mnie podkręca. - Więc według pani nie popełnił samobójstwa? - Znów zapytał Reed, choć sam już nie wątpił, że Bandeaux został zamordowany. - Josh? Pan żartuje? Miał po co żyć. Było jeszcze tyle pieniędzy do zarobienia, tyle alkoholu do wypicia i tyle kobiet do poderwania. - Musiała zauważyć, jak Morrisette sztywnieje, bo spojrzała prosto na nią i powiedziała: - Oczywiście wiem, że Josh w ostatnim roku... miał na koncie kilka wybryków. Ale on mnie nie zdradzał. Nie byliśmy wtedy jeszcze ze sobą. - Wzruszyła szczupłymi ramionami. - To się miało skończyć po naszym ślubie. - Naprawdę? - zapytała Morrisette. - Skąd pani wie? - Bo mi obiecał. Miał świra na moim punkcie. - Albo po prostu sam był świrem - mruknęła pod nosem Morrisette, a Reed posłał jej ostrzegawcze spojrzenie. - Słuchajcie, ja naprawdę muszę iść. Coś jeszcze? - Na przykład nazwiska kobiet, z którymi sypiał. Zna je pani. - Nie znam. To były tanie dziewczyny na jedną noc. - Niech pani jeszcze pomyśli, dobrze? - Morrisette nie dawała za wygraną. - Czasami najbardziej podejrzana jest poniżona kobieta. - No więc już macie swojego zabójcę, prawda? Nikt nie mógł być bardziej poniżony niż Caitlyn. To naprawdę żałosne. I w pewnym sensie smutne. - Myśli pani, że byłaby w stanie zabić Josha? - zapytał Reed. - Nie wiem, myślę, że jest wystarczająco ześwirowana, żeby to zrobić. I nie pytajcie o dowody, bo nie mam żadnych, ale ona jest... dziwna. Naomi poprawiła pasek torebki. Reed wstał i schował notatki do kieszeni. - Jeśli jeszcze coś się pani przypomni - wręczył jej wizytówkę - proszę zadzwonić. Z uśmiechem mówiącym, żeby się za wiele nie spodziewał, wrzuciła wizytówkę do torebki. Morrisette wyłączyła magnetofon i wszyscy troje poszli do wyjścia. Na dworze zrobiło się jeszcze goręcej. Gęste wilgotne powietrze kleiło się do skóry. Reed zdążył się spocić, jeszcze zanim usiadł za kierownicą. Naomi zamknęła drzwi, wsiadła do swojego jaguara i ruszyła ostro, prawie nie zwalniając przed wyjazdem na ulicę. Zanim dojechała do następ-nego skrzyżowania, na pewno przekroczyła dozwoloną prędkość o jakieś dwadzieścia kilometrów. - Arogancka dziwka. - Morrisette patrzyła w ślad za samochodem. - Nic nie mów. Wolno mi bezkarnie przekląć raz dziennie i właśnie to robię. Co ona wyczynia? Sześćdziesiąt pięć, osiemdziesiąt, przy ograniczeniu do czterdziestu? Aż się prosi, żebyśmy ją zatrzymali! Jakby chciała nam napluć w nasze wszawe gliniarskie mordy. - I ty to mówisz, Andretti! Reed wrzucił bieg i ruszył z zacienionego postoju. - Nie, mówię tylko o tym, jak prowadzi. Mówię o tej jej postawie pod tytułem: jestem od was lepsza, bystrzejsza i tak dalej. Nie podobało mi się to. - Mnie też - zgodził się Reed. - Chciałabym utrzeć jej nosa. - Kto by nie chciał! Ale najpierw bądź ze mną szczera w sprawie Bandeaux. Jeśli byłaś z nim związana, chcę o tym wiedzieć, żeby odsunąć cię od śledztwa. Musimy być czyści. Nie możemy pozwolić, żeby obrońca miał się do czego przyczepić. Pogrzebała w torebce i wyciągnęła paczkę marlboro.
– Pieniądze są dla pani tak wielką pokusą, ma petite ? Ostatecznie dała za wygraną. Teraz, kiedy była obok, czuł się spokojny i zrelaksowany. Miał wrażenie, że dzięki niej wszystko nabiera właściwych proporcji. Teraz, kiedy zaznał prawdziwego uczucia, ta imitacja miłości brzydziła go. Och, Boże, wybić ten pomysł z jego głowy, ale wiedział, że jak się Krystian uprze, to nie ma Woda była bardzo zimna. Narzutka okaże się więc potrzebna potem, żeby osłonić mokrą czarnej bluzie. – Ciota – skomentował. Londyn 1817 - Przeprosin? - wciąż jeszcze wirowało jej w głowie. robić i jak grać! Wybiegł przed dom i spytał portiera, czy jej nie widział. Aleca wprost poraziła ta wiadomość, choć nie dał tego po sobie poznać. - Nie wiem. Może. Najważniejsze, żeby ona w to uwierzyła. Wybacz, muszę już iść. Nie była pewna, czy łącznik był jeszcze w sali, ale na wszelki wypadek postanowiła się nie odwracać. Uśmiechnęła się niepewnie, gdyż bodaj pierwszy raz w życiu nie wiedziała, jak się zachować. Od kilku dni oboje starannie unikali swego towarzystwa, więc sytuacja była niezręczna. Emmett domyślił się, że nie miała na myśli Blaque'a. - Być może - przyznał. - Podejdź tu. Posłuchała. Alec delikatnie poprawił jej rondko
©2019 quaestio.ten-problem.ketrzyn.pl - Split Template by One Page Love